Nie, nie pomyliłem się w tytule wpisu – no może odrobinę, bo powinno być w Kole. Ponieważ jednak jest to moja rodzinna miejscowość, a Skaldowie to jeden z ulubionych zespołów mojej mamy to zostaje w Koło.
W tym roku wiosna wyjątkowo długo się budzi. Choć już czerwiec, lato za pasem to niskie temperatury poza powszechnym narzekaniem na chłód sprawiają, że przyroda bardzo powoli rozkwita. To akurat mnie cieszy i to bardzo. Soczysta zieleń, kwitnące kwiaty, drzewa i krzewy to bardzo wdzięczny temat do fotografowania i życzę go sobie jak najdłużej…
Sporo wiosennych kadrów mogłem złapać w trakcie majówki w Kole. Szczecin pomimo faktu, że jest chyba najbardziej zielonym z dużych miast Polski w pewien sposób ogranicza. Trzeba się wybrać, pojechać, pójść… krótko mówiąc, trzeba mieć czas. W Kole wystarczy po prostu wyjść na ogród za domem rodziców. Pstryk, wiosna na wyciągnięcie ręki – ptaki, kwiaty, kwitnące drzewa, klimatyczny zachód Słońca… Małe miejscowości rządzą się swoimi prawami i mimo swoich istotnych „cywilizacyjnych” ograniczeń, mają mnóstwo niedostrzeganych na co dzień zalet. W dużym mieście trzeba się jednak trochę postarać, żeby móc pobyć z przyrodą sam na sam. Są oczywiście piękne parki, urocze zakątki, ale ciężko w nich o ciszę, spokój i przestrzeń taką, jak właśnie w małych miejscowościach. Poza tym, żeby w Szczecinie sfotografować na przykład kwitnące wiśnie musiałbym się wpakować komuś na działkę, a to już niespecjalnie relaksujące zajęcie.
Wiosna to przede wszystkim kolory – zaczynając od zieleni, soczystej swoją świeżością o tej porze roku, przez wszelkie możliwe barwy kwitnących kwiatów. Te różnorodne barwy pozwalają jednak zupełnie inaczej spojrzeć na ich… brak… Tak, wystarczy zmienić ustawienia w aparacie (lub film w przypadku analogu) i można w zupełnie inny sposób zobaczyć barwy gdy ich nie ma. Tak też postanowiłem się pobawić. Czerwone tulipany, czy żółte bratki wcale nie muszą wyglądać gorzej gdy złapie się je w kadr pozbawiając ich naturalnego koloru. Wbrew pozorom jednak, gdy chce się zrobić dobre „czarno-białe” zdjęcie, nie wystarczy po wykonaniu barwnej fotki zmienić jej ustawienia na komputerze (co w przypadku analogu tym bardziej nie jest takie proste). Robiąc tego typu zdjęcie trzeba przestawić się na „czarno-białe myślenie”. Kolory w odcieniach szarości zupełnie zmieniają kompozycję. Inaczej też wygląda kwestia światła. Wiele razy złapałem się na tym, że dopiero na zdjęciu w odcieniach szarości dostrzegałem cień, lub promień światła, którego nie widziałem wcześniej. Jestem bardzo zadowolony z kadrów, które złapałem tej wiosny w odcieniach szarości.
Może będę monotonny z tym moim upodobaniem do fotografowania pomarańczowo-czarnych zachodów Słońca, ale to naprawdę mi się podoba. Te kilkanaście minut zanim rozpalona kula ukryje się za horyzontem i kilkanaście minut, zanim ostatnie jej promienie ustąpią miejsca wieczornym odcieniom granatu to wyjątkowy czas. Różnokolorowe niebo można w tym czasie doskonale wykorzystać jako główny temat zdjęcia, lub jako przepiękne tło dla czegoś innego. Słońce gdy staniemy do niego przodem pozwoli złapać niesamowite kadry o zaostrzonych konturach, każdego obiektu, który znajduje się między nim a obiektywem. Wystarczy jednak odwrócić się by cieszyć oko złotawym, miękkim światłem, którym Słońce obdarzy oświetlony obiekt… Dla mnie rewelacja. Jak dla mnie Słońce mogłoby wschodzić tylko po to, żeby za chwilę na krótko chować się za horyzontem. Uwielbiam ten czas, uwielbiam wtedy łapać kadry – zwłaszcza te wiosenne. Zapraszam do albumu, gdzie można ich kilka pooglądać.